Moja piątka sezonu
Dziś bardzo krótko i treściwie. Skoro zostałem wywołany do odpowiedzi to prezentuję moją pierwszą piątkę sezonu:
1. Sebastian Vettel
2. Fernando Alonso
3. Mark Webber
4. Lewis Hamilton
5. Jenson Button
Zaskoczeni? Nie ma i nie będzie innej pierwszej piątki sezonu! Zasady tej gry są takie a nie inne i nie ma dodatkowych punktów za styl jazdy, wyprzedzanie czy umiejętność oszczędzania opon. Liczy się miejsce na mecie.
Wiele osób twierdzi, że Vettel zawdzięcza tytuł jedynie geniuszowi Neway’a. Na pewno mistrzowski bolid pomógł ale czy aby przypadkiem identyczną maszyną nie dysponował dużo bardziej doświadczony kolega? Młody Niemiec aż 14 razy ruszał z pierwszej linii, Webber tylko lub aż 12. Strategia Red Bulla była bardzo prosta i zarazem niezwykle skuteczna. Wygrać w sobotę i gnać co sił do mety dzień później. Vettel wpisał się w tę strategię idealnie. Może mało w tym romantyzmu ale tabela wyników nie kłamie.
Poza pierwszą piątką wyróżniłbym czterech kierowców:
Rosberg – bo wytrzymał presję związaną z powrotem Schumachera i niejednokrotnie pokazał mu plecy;
Kubica – bo podniósł z kolan Renault i udowodnił, że nawet z przeciętnym samochodem można urwać mocniejszym rywalom punkty;
Kobayashi – bo nie boi się nikogo i nigdzie;
Kovalainen – bo zarobił dla Lotusa 17 milionów funtów (12 pozycja w GP Brazylii).
Największym rozczarowaniem dla mnie okazał się Felipe Massa, który od samego początku przyjął pozycję pomagiera Fernando. Przykro jest patrzeć, kiedy zawodnik tej klasy musi grzecznie ustępować miejsca koledze z zespołu. To nie sprzyja ani jemu ani Ferrari, które coraz częściej wśród kibiców na całym świecie budzi sprzeczne emocje. Nie chcę takiego Ferrari! Nie chcę takiego ścigania!
(22 Nov 01:52)
hmm powiem inaczej na tle Australijczyka prawie każdy w tym artykule wspomniany pokazał by się z podobnej strony co "super" Vettel, z oceną tego mistrzowskiego tytułu poczekajmy na kolejny sezon, ten chociażby rozliczył Buttona z mistrzowskiego tytułu
(22 Nov 08:46)
Ja się zastanawiam czy FIA nie wprowadzi nowej punktacji,dodatkowy punkt bonusowy za każdy wyprzedzony bolid.Juz mają się przyglądać torom pod względem mijesc do wyprzedzania i tak przebudowywać żeby było ich jak naj więcej.Moja propozycja dla panów z FIA jest jedna budować tory owalne i bedziemy mieli coś w stylu INDYCAR lub NASCAR.Kubica pokazał jak się wyprzedza,więc może pan Todt załatwi jakiś kurs wyprzedzania Alonso zamiast tory przebudowywać.
(22 Nov 12:17)
pierwsza piątka… jak w końcowej klasyfikacji… brawo za pomysł! jesteś chyba wyznawcą teorii "tyle ile punktów zdobył kierowca i jakie ma miejsce, takim jest kierowcą" coś jak Heidfeld 2009
Vettel może i był szybki, jednak porównując zdobycze PP a potem miejsca na mecie, no to już jest nad czym się zastanowić. O Webberze nawet nie wspominam, tak samo jak Massa – bez komentarza, Alonso pół sezonu niezbyt udane i pobudka (ale w jakim stylu) w drugiej części. Hamilton popełnił z nich wszystkich najmniej wielce znaczących błędów. No i oczywiście Robert pokazał się z bardzo dobrej, zresztą chyba zbyt wiele tłumaczyć nie trzeba.
1. Hamilton/ Kubica
3. Alonso/ Vettel
5. Webber
6. Button
7. Rosberg
8. Kobayashi
(22 Nov 13:44)
Wydaje mi się, że określanie najlepszych kierowców wyłącznie bazując na klasyfikacji punktowej dość nietrafione. Szczególnie mam tutaj na myśli sytuację kiedy kierowca zostaje wyeliminowany z wyścigu przez innego zawodnika. Punkty przepadają a nie jest to błędem bezpośrednim kierowcy.
(22 Nov 13:53)
Powtórzę swój wpis spod notki pn. "Jak się nie zdobywa mistrzostwa" z 19 lis 2010, bo wtedy nastąpiła w wyniku wolnych sugestii a teraz ma większe uzasadnienie.
Mój malejący ciąg to:
Kubica – za perfekcję, waleczność, inteligencję i charyzmę;
Hamilton – za wolę zwycięstw, hart ducha, nieustępliwość i zadziorność;
Webber – za konsekwencję, stabilność emocjonalną i doświadczenie;
Alonso – za siłę charakteru oraz zwycięską osobowość;
Kobayashi – za przebojowość, fantazję i upór.
Żałuję braku miejsca dla Jensona Buttona, bo miał piękną pierwszą połowę sezonu i jest stabilnym, obdarzonym wysokim i równym tempem wyścigowym kierowcą, ale w konfrontacji z Hamiltonem jest, cóż, wyraźnie wolniejszy.
Po drugie muszę wspomnieć o kolejnym braku wartościowego kierownika, czyli o Nico Rosbergu i jego bardzo udanym – mimo dziwnych przeciwności – sezonie i podkreślić, że zdominował on nie byle nowicjusza, ale samego Michaela Schumachera i to wbrew zakusom części własnej ekipy. Solidny, szybki, elastyczny gdy trzeba, twardy w polu i niezasłużenie potrącany przez pech.
Zupełnie nie przeszkadza mi nieobecność Sebastiana Vettela, obecnego posiadacza tytułu, którego praw bynajmniej nie kwestionuję, bo nie ośmielam się podważać wyników i procedur matematyczno-regulaminowych, ale tragiczna nieumiejętność bezpiecznego dla konkurentów i siebie samego wyprzedzania podczas wyścigu definitywnie eliminuje go z grona najlepszych sterowników roku 2010.
(22 Nov 20:05)
Ale powiedz mi stary – kto bronil Massie byc szybszym od Fernando? Tak samo Webberowi byc szybszym od Vettela? Webber i Massa to jednak nie ta klasa, nad Massa pastwic sie nie chce, ale Webber przegral w kwalifikacjach z Vettelem jako partnerem z zespolu 30:6. Ten wynik mowi jednak sporo. W tym sezonie ani jednej awarii, jego "awarie" moglismy podziwiac nie raz. Jesli bolid Neweya nie mial ani jednej awarii (!), a mimo to on nie umial ta maszyna (momentami objezdzajaca rywali o ponad sekunde na okrazeniu) zdobyc WDC to jednak on moze miec pretensje wylacznie do samego siebie. Wiem, ze i Webber i Massa to takie niekochane biedactwa i wzbudzaja cieple uczucia w zwiazku z tym, ale no… po prostu spojrzmy obiektywnie 🙂
(22 Nov 22:22)
Masz rację, ale wydaje mi się, że najfajniej byłoby zobaczyć koronę mistrzowską na głowie Webbera. Ciągle miał pod górkę, pokonywał przeciwności (zespół też) i walczył, a w dodatku jest sympatyczny. Niestety F1 nie nagradza za postawę.
Nie wie ktoś kiedy będzie gala FIA?
(22 Nov 23:42)
MrBigStuff
Dziękuję za reakcję i przypomnienie jak wyglądała pierwsza "piątka" końcowej klasyfikacji sezonu 😉
Wywołując ten temat w komentarzu, nie namawiałem nikogo do bojkotu oficjalnych wyników. Są one matematyczną sumą punktów, skrupulatnie dodawanych przez cały sezon i właśnie dlatego nie podlegają żadnej krytyce, czy negacji. Negowanie jednak możliwości istnienia innego układu sił od tego, mozolnie wyliczonego oficjalną punktacją, znaczyłoby w moim odczuciu tyle, co ekscytowanie się Formułą 1 na podstawie suchych tabeli wyników w gazecie.
Jako kibice mamy przywilej i możliwość oceny wpływu wielu uwarunkowań na wyniki poszczególnych kierowców. Będzie to zawsze ocena mniej lub bardziej subiektywna, bo na naszą percepcję odbioru wydarzeń ma wpływ to, jak dużo tych elementów pokaże nam realizator transmisji i jak wiele z nich będziemy chcieli zauważyć. W końcu większość z nas ma swoich faworytów.
Każdy kibic sportowy wie, że wynik rozgrywki często nijak nie oddaje zaciętości pojedynku. Formuła 1 jest niestety sportem dalekim od przejrzystej rywalizacji lekkoatletów na bieżni. Ogromna zależność osiągów bolidów od zasobności budżetów (odczuwalna szczególnie w "wyścigu zbrojeń" w trakcie sezonu) sprawia, że mamy na torze Dawidów i Goliatów. Nie bez powodu, wielu czytelników bloga Jamesa Allena wyżej oceniło trzy miejsca na podium Kubicy, czy parę fantastycznych manewrów wyprzedzania Kobayashiego od 10 pole position i pięciu zwycięstw Vettela.
Każdy kibic wie równie dobrze, że, za pół roku czy rok, nikt nie będzie wracał pamięcią do tego, jak późno potrafił hamować Kobayashi czy jak ulgowo potraktował sobie ten sezon Schumacher? Wszystko co zostanie w pamięci, to nazwisko mistrza świata.
Dlatego chyba warto mieć i dzielić się swoimi ocenami, by pozostały w pamięci na dłużej?
Tyle kosztem długiego wstępu. Poniżej moja "piątka" sezonu 2010.
1. Robert Kubica – żółto-czarny truteń Renault wyglądał dwukrotnie bardziej kąśliwie w rękach Kubicy, niż mogłoby sugerować to jego agresywne malowanie. Polak dał dowód wielkiego talentu przez cały sezon, w szczególności na trzech torach, których charakterystyka minimalizuje osiągi aut, dając możliwość udowodnienia technicznych możliwości i brawury kierowcom. W Monako, Spa i Suzuce Kubica musiał uznać wyższość tylko niedoścignionego RB6 i niesfornego tylnego koła R30… Paroma manewrami wyprzedzania w trakcie sezonu udowodnił, że nie potrzebuje pustego toru od startu do mety, by dotrzeć do niej pierwszy… I jeszcze jedno… w przeciwieństwie do mnie, nie dał się zdekoncentrować czarnym humorem Lopeza i spółki, żeniącym Ładę z F1.
2. Mark Webber – za natchnione, ikarowe wspięcie się na wyżyny swoich umiejętności na skrzydłach Red Bulla, które niestety nie sprostały temperaturze finałowego starcia… “Dedal” nie był najwyraźniej jego ojcem. Inspirująca walka z mateschitzową wersją równości współzawodnictwa. Pokorne ciele dwie matki ssie, Mark…
3. Sebastian Vettel – za dojrzałe słuchanie rad "Dedala" i wykrzesanie maksimum z latania na bezpiecznym pułapie.
4. Fernando Alonso – zbyt wiele niepotrzebnych błędów w pierwszej fazie sezonu i nagły progres wraz z Grand Prix Niemiec, co ostatecznie przekonuje mnie, że Fernando potrzebuje statusu pierwszego kierowcy, by jeździć na miarę dwukrotnego mistrza świata. Egocentryk o prawdziwie nieprzeciętnym talencie.
5. Lewis Hamilton – za bycie Lewisem Hamiltonem (czyli dokładnie za te cechy, które wyliczył TehWuer)
Muszę jeszcze wspomnieć o Kamuim Kobayashi, bo Japończyk swoimi startami dodaje kolorytu niekiedy nudnym wyścigom i zasługuje na szansę w lepszej stajni. Z chwaleniem Rosberga wstrzymam się do przyszłego sezonu, bo nie wiem, do jakiego stopnia swoje wysokie notowania zawdzięcza faktowi startów u boku Schumachera, który moim zdaniem pazur pokaże dopiero w 2011…