Za, a nawet przeciw
Nie milkną echa piątkowej decyzji FIA, która dała zielone światło na rozegranie GP Bahrajnu. Z wywiadu, którego Jean Todt udzielił stacji BBC wynika, że wszyscy zgromadzeni na spotkaniu byli jednomyślni, co do rozegrania zawodów. O ile “tak” wypowiedziane przez szefa Force India Vijay Mallya nie dziwi, bo decyzja dała Indiom dodatkowy czas na przygotowanie zawodów, o tyle głos przedstawiciela Ferrari może być zastanawiający. Wyścig w Bahrajnie zajął miejsce GP Indii i ma się odbyć 30 września. Indie prawdopodobnie ugoszczą karawanę F1 w październiku.
Jednak to co działo sie w piątek to już przeszłość, bo poranne wydania serwisów informacyjnych nie pozostawiają złudzeń, że decyzja FIA nie jest ostateczna i jeszcze wiele w tym temacie może się zmienić. Mark Webber, który jest przedstawicielem kierowców stanowczo powiedział, że nie wyobraża sobie udziału w zawodach, mając świadomość, że za murami, na ulicach leje się krew. Konsekwencją jego wypowiedzi ma być oficjalne stanowisko zespołów wydane pod parasolem stowarzyszenia FOTA, które może zostać opublikowane w godzinach popołudniowych. Czego można się spodziewać? Szczerze to nie wiem, bo decyzje FOTA wymagają jednomyślności, a kilkadziesiąt godzin temu Stefano Domenicali podniósł rękę za rozegraniem GP Bahrajnu.
Być może Ferrari przyjęło strategię Berniego Ecclestona, który dziś skrytykował piątkową decyzję FIA (!) i wyraził potrzebę ponownego przemyślenia i głębokiej dyskusji z zespołami. Nagłą zmianę decyzji szef jedynki wytłumaczył nowymi informacjami, które uzyskał, a które nie były przedmiotem raportu przedstawionego w piątek na spotkaniu. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że jesteśmy świadkami gry, której celem nie jest na pewno dobro F1 i chęć obejrzenia fantastycznych zawodów w Bahrajnie. Bez wątpienia jest wiele do stracenia, choć Bernie przekornie zakomunikował, że w całym zamieszaniu wcale nie chodzi o pieniądze. W przypadku odwołania zawodów trzeba będzie wypłacić z kasy, to co już wpłynęło. Brzmi to trochę jak niedopłata podatku przy wypełnianiu rocznego rozliczenia, tylko waluta i zera są tu innego kalibru.
Oliwy do ognia dolał Max Mosley, który wyśmiał inspekcję przeprowadzona w Bahrajnie na zlecenie FIA, przez Carlosa Gracia. Według jego wiedzy Garcia odbył wycieczkę po Bahrajnie i zobaczył to, co miał zobaczyć. Dodał również, że nikt nie zadał sobie trudu aby porozmawiać z przedstawicielami organizacji obrony praw człowieka, którzy na bieżąco i bardzo wnikliwie śledzą sytuację w Bahrajnie. Mosley przez cały weekend musiał bardzo mocno studiować regulaminy bo w porannym wywiadzie dla radia BBC 4 zaskoczył wszystkich cytując artykuł 66 FIA Sporting Code. Wynika z niego, że zmiana terminu rozegrania zawodów wymaga zgody zespołów. W jego ocenie rozegranie GP Bahrajnu stoi pod bardzo dużym znakiem zapytania.
Bernie mimo krytyki podtrzymuje swój głos o rozegraniu wyścigu. Jego zdaniem na odwołanie zawodów zawsze będzie czas i można to będzie zrobić faxem nawet 30 września, jeśli sytuacja wewnętrzna ulegnie pogorszeniu.
Nas, fanów F1 sprawy z pogranicza polityki i biznesu nie powinny interesować. Nie potrafię jednak przejść obojętnie obok całej farsy, która rozgrywa się na oczach całego, nie tylko wyścigowego świata. Kierowcy nie chcą, kibice protestują, a FIA ciągnie nadal w swoją stronę. Domyślam się, że również władzom Bahrajnu bardzo zależy na pokazaniu światu, że u nich wszystko już wróciło do normalności, nawet jeśli rzeczywistość jest zgoła odmienna. Wielki wyścig, światła reflektorów, znane osoby, uściski dłoni i setki kamer wymierzonych w 24 pędzące po torze samochody to obraz, który ma się nam kojarzyć z Bahrajnem bardziej niż krew na rękach oficerów milicji. Czytając pierwszą część poprzedniego zdania można się poczuć jak w Monako. Prawie…
P.S. Zobaczcie na jakim etapie są przygotowania w Indiach.
(07 Jun 13:33)
Czekałem na ten wpis… Ciesze się, ze stanowi pytanie otwarte dla uczestników bloga i mam nadzieję, ze wielu skorzysta.
Max Mosley, Mark Webber – ukłony dla tych Panów. Mosley w prosty sposób pokazał, jak F1 morze stać się narzędziem w ręku polityki gwałtu, godząc się na wyścig po tym wszystkim, co stało się zwykłym obywatelom, pragnącym prawdy. Webber, to facet, na którym zawsze można polegać, przejrzysty i prostolinijny. nie znam całego wywiadu z Rubensem Barrichello, ale wynika z niego, że jeśli on sam będzie bezpieczny, to może się ścigać. Chciałbym, aby to był tylko fragment jego obszernej dezaprobaty.
Zastanawiam się czy nie podjąć krucjaty i pieprznąć tym całym cyrkiem na kółkach, jeśli wyścig w Bahrajnie dojdzie do skutku. Dla mnie F1, jako instytucja, straciłaby wiele i dała do zrozumienia, że odcina się od ducha Fair Play, z którego sport czerpie od zarania.
(07 Jun 14:12)
W kraju, w którym ludziom w brutalny sposób zakazuje się wolności i prawdy oraz demonstruje się to całemu światu, mają się odbywać mistrzostwa świata prestiżowej dyscypliny, która daje zysk i sławę? Nie oszukujmy się. Nie boje się tu o bezpieczeństwo kierowców, ale o całą tę sytuację. Tak jak mówił Webber: tutaj bogactwo, demokracja, zabawa, wyścigi, a tu dyktatura, krew i zakaz wolności.
Teraz druga sprawa – FIA. Powinna być organizacja ją kontrolująca czy coś. Jest FOTA – ok. Ale zasada jednomyślności? Polska historia pokazała jak to się spisuje. Same rządy FIA wyglądają jak taka mała dyktatura. Niby coś sprawdzam, ale tylko to, co chcę, nie pytam nikogo tylko decydujemy… To nie jest błahostka i można by popytać kogoś o opinie.
(07 Jun 15:00)
Nie chcę przesądzać, czy GP Bahrajnu powinno się odbyć, ale pamiętajmy, że F1 gości w tak miłujących demokrację i prawa człowieka krajach jak Chiny, Turcja (wojna domowa w Kurdystanie) czy Zjednoczone Emiraty Arabskie. Oburzenie niektórych (np. Mosleya) wydaje mi się więc cokolwiek nieszczere.
(07 Jun 21:05)
Ja chcę obejrzeć wyścig bo lubię tor w Bahrajnie a to co dzieję się w tym kraju w ogóle mnie nie interesuje. Tak jak napisał RAELAG w każdym kraju coś się dzieje i nie ma to nic wspólnego z F1 więc dlaczego rezygnować z wyścigu jeśli nie zagraża bezpieczeństwu zawodników.