Multi 21
Czasami potrzeba poczekać, aż opadnie kurz, aby zobaczyć pełny obraz sytuacji. Tak jest i tym razem. Niedzielny wyścig wzbudził więcej kontrowersji niż kilka zeszłorocznych eliminacji razem wziętych. Komentarze są skrajne, jak postawy, które mogliśmy obserwować na torze. Tylko czy jest o co kruszyć kopie i szukać negatywnych bohaterów? Może kierowcy są jedynie zwykłymi aktorami, którzy niezależnie od swojego poziomu profesjonalizmu są ograniczeni ścisłymi ramami scenariusza?
Tytułowe “multi 21” to określenie, jakiego zespół Red Bulla użył do przekazania swoim kierowcom polecenia utrzymania pozycji na torze. Krótko i zwięźle, ale niczym nie różni się od dyskusji, jaka wywiązała się w trakcie wyścigu pomiędzy Rossem Brawnem i Nico Rosbergiem. Rzadko się zdarzało w przeszłości, aby w trakcie jednych zawodów dwa zespoły sięgnęły po, znienawidzone przez dosłownie wszystkich, team orders, a jeszcze rzadziej, aby kierowca odmówił wykonania polecania.
Dwie różne postawy i tyleż samo kontrowersji w obu przypadkach. Jeszcze bardziej zaskakujący jest fakt, że żadna z postaci bezpośrednio zaangażowanych nie może nazwać się zwycięzcą, czego bardzo dobrym podsumowaniem było podium. Przeważał smutek, złość i zażenowanie. Potem było jeszcze gorzej, bo zostaliśmy zasypani masą hipokryzji. Kiepska reklama dla najbardziej prestiżowej serii wyścigowej na świecie. Już chyba lepiej by się stało, gdyby zwyczajnie ktoś dał komuś w mordę, ale takie rzeczy to tylko w Ameryce.
Sebastian Vettel zrobił w niedzielnym wyścigu to, czego wymaga się od wielkich postaci, od mistrzów. Wyścigowy charakter wziął górę nad głosem rozsądku, który wielokrotnie pojawiał się w słuchawce. Vettel poczuł krew i zaatakował. Poszedł po swoje, po zwycięstwo, które ze sportowego punktu widzenia mu się zwyczajnie należało.
Zupełnie odwrotnie zachował się Nico Rosberg, który będąc znacznie szybszy, od oszczędzającego paliwo Lewisa Hamiltona, zdecydował się postąpić zgodnie z życzeniem zespołu. Zagrożenie kolizją było zdecydowanie mniejsze niż w przypadku kierowców Red Bulla, bo różnica w prędkości bolidów była ogromna. Nico w zakrętach musiał wręcz zdejmować nogę z gazu, więc manewr na prostej, z użyciem systemu DRS byłby czystą formalnością. Rosbergowi zabrakło odwagi, by wziąć to, co do niego należało, a może gra idzie o nieco wyższą stawkę niż pojedyncze zwycięstwo czy miejsce na podium?
Ze sportowego punktu widzenia Vettel jest zwycięzcą, a Rosberg przegranym. Sytuacja będzie wyglądać inaczej, jeśli popatrzymy na niedzielne wydarzenia, w nieco szerszej perspektywie.
Vettel mając u boku Marka Webbera oraz ogromne wsparcie zespołu zdobył trzy tytuły mistrzowskie. Australijczyk przyznał po wyścigu, że zespół wielokrotnie, w ostatnich trzech sezonach, prosił go o poświęcenie swojej pozycji na rzecz dobrego wyniku zespołu i ani razu nie odmówił. Możemy sobie wyobrazić, że nie zawsze było to ustąpienie miejsca na torze, ale również zadania polegające na sprawdzeniu opon czy “zaopiekowaniu się” bezpośrednimi rywalami partnera z zespołu. Swoim niedzielnym wybrykiem Vettel stracił coś więcej niż resztki sympatii kibiców. Niemiec, aby marzyć o walce o kolejny tytuł musi jak najszybciej odbudować, mocno nadszarpnięte, zaufanie zespołu. Nie chodzi jedynie o dobrze znane twarze, ale również tych na co dzień bezimiennych, którzy spędzają dziesiątki godzin w garażu, aby bolid mógł wyjechać na tor. To właśnie w tę grupę zachowanie Vettela mogło uderzyć najmocniej. Warto przy tej okazji wrócić do wspomnień byłego mechanika zespołu McLaren, który opisał wpływ wewnętrznej rywalizacji na morale.
W przypadku Hamiltona i Rosberga o tle historycznym nie może być mowy. Dla obu kierowców jest to dopiero drugi wspólny wyścig w barwach Mercedesa i szkoda, że już na tak wczesnym etapie zespół zażądał od jednego z nich takiego poświęcenia. Na do niedawna czystej karcie pojawił się pierwszy wpis, który mniej więcej wygląda w ten sposób: “Remember this one!”. Rosberg wykazał się lojalnością wobec zespołu, co w przyszłości może zamienić się w bardzo mocną kartę przetargową. Nazwałbym to asem w rękawie lub porównał do karty z napisem “wychodzisz wolno z więzienia”, dobrze znanej z popularnej gry planszowej. Marne to jednak pocieszenie, kiedy nowy kierowca w zespole zdaje się mieć już na starcie nieco wyższy status i można mieć podejrzenia, że kolejne wyścigi jedynie utwierdzą ten stan rzeczy.
Tam gdzie pojawiają się “team orders” nie ma zwycięzców, są kompromisy.Nie ma zwycięzców, są tylko mniej lub bardziej poszkodowani Rywalizacja w F1 ma wiele płaszczyzn i mimo, że na jednej z nich uda się odnieść mały sukces, to pozostałe skutecznie potrafią zepsuć radość z jego odniesienia.
(27 Mar 14:24)
Rosberg ma kontrakt do przedłużenia.
(27 Mar 15:05)
Dla mnie ten wpis ma wydźwięk rozgrzeszenia. A ja mam pytanie – Chcesz oglądać takie wyścigi? bo ja nie.
(27 Mar 15:29)
“zespoły sięgnęły po, znienawidzone przez dosłownie wszystkich, team orders”. Odpowiedział na twoje pytanie zanim je zadałeś.
(29 Mar 12:51)
Arecki, z wypowiedzi widzę że nie wiesz o czym piszesz…. Team Orders to jedno, a robienie z siebie kogoś kto może podskoczyć koledze z zespołu i całemu zespołowi – bo jest “miszczem”, to drugie. Tu nie chodzi o team orders, nie chodzi nawet o to że Vettel chciał walczyć. Jesli chciał to mógl pwiedzieć przez radio – nie zgadzam sie, ścigamy się. Ale nie – zachował się jak oszust, olał zespół olał kolegę bo wiedział, że ten ma zmienione nastawy obrotów.
(30 Mar 00:18)
Jeśli nie miałeś na myśli team orders, to naucz się precyzyjniej zadawać pytania.
(27 Mar 15:49)
Zgadzam się w 100%. Dobre odniesienie do wpisu Marca Priestleya. Milton Keynes chyba też nie jest teraz najprzyjemniejszym miejscem do pracy.
Mnie najbardziej nie spodobały się komentarze Sebastiana po wyścigu. Skoro jest wyrachowanym zimnym graczem, łzawe przeprosiny i tłumaczenia nie powinny mieć miejsca.
(27 Mar 16:30)
Team orders mowie nie. Ale zdecydowanie nie podoblao mi sie to, ze wykorzystal fakt iz Webber jechal na skreconym silniku i tylko dlatego sie do niego dobral i go wyprzedzil wtedy. To byl chwyt ponizej pasa.
(27 Mar 16:30)
“Żałoba na podium”
Najlepiej wyszedł na tym Massa. Nie musieli go stopować bo Alo wylądował w piaskownicy.
Jak tak bardzo Ham nie chciał darowanego 3 miejsca mógł przepuścić Rosberga.
Mają się ścigać, nawet kosztem zadrapań na bolidzie. (wiem sponsorzy, punkty itd)
Dlatego właśnie nie przepadam za Alo – jego obraz zepsuł mi jego zespół. ( team orderem na Massie)
Szacun dla Rosberga ale jego „Remember this one!” na nic się zda. Skoro go teraz nie puścili to już pod koniec sezonu nie będzie miał szansy. No chyba że Ham będzie zawodził i nie będzie miał okazji na Majstra. Pod koniec sezonu na jednym z wyścigów ustalą że jak będzie miał szansę na 3 miejsce to go Hamilton puści. Bzdura.
Będzie film “Rush” w tym roku – tam będzie można zobaczyć jak wyglądała rywalizacja.
Ustawki stawki.Żenada.
(27 Mar 19:26)
A mnie śmieszy gadanie, że TO powinno być zakazane. W F1 ktoś wykłada naprawdę potężne pieniądze, płaci mnóstwo fachowcom, inżynierom i mechanikom, żeby na koniec sezonu TEAM zajął jak najwyższe miejsce, żeby ugrać jak najwięcej pieniędzy na następny sezon. Jeśli szef zespołu, odpowiedzialny za wyniki teamu, a co za tym idzie wynik finansowy, uważa, że obaj jego kierowcy mają dojechać w takiej, a nie innej kolejności do mety, bo to najlepsze dla ich zespołu, to w mojej opinii, należy się szefa słuchać. Inna sprawa, że egocentryczni kierowcy mogą być niepokorni i zdarzają się przypadki jak w Malezji. To wewnętrzna sprawa RBR i sami muszą rozwiązać ten problem. Ale TO były od zawsze w F1, więc zupełnie nie rozumiem tego skowytu? Jeśli komuś nie odpowiadają zasady i przepisy panujące akurat w tym sporcie, to może z powodzeniem oglądać inne dyscypliny. W mojej opinii F1 jest sportem zespołowym, jest to dla mnie zrozumiałe i jasne. Kolega może i powinien pomóc w zdobyciu tytułu swojemu partnerowi z teamu. Uważam, że nie ma tutaj miejsca na solowe popisy, bo odbije się to rykoszetem na “solistach”. PEACE
(27 Mar 19:45)
Rosberg i Hamilton to była parodia, ale oni walczą o każdy punkt, by w końcu skończyć sezon na pudle.
W przypadku Vettela i Webbera, postawa obu panów też nie dziwi. Tutaj to Horner narobił niepotrzebnego zamieszania, a że jak wiadomo w przypadku tak rozdmuchanego czarnego PR jak w F1, każdy błąd jest na miarę tragedii.
Jak dla mnie natomiast, ten sezon należy dla Force India, mimo to że nie ukończyli rywalizacji. O konkurencyjność Saubera się też nie martwię. Ciekawe też jaka przyszłość czeka Williamsa, bo jak na razie, z sezonu na sezon jest coraz gorzej.
(28 Mar 11:30)
Williams miał w zeszłym sezonie dobrą maszynę, ale słaby skład. W tym roku ma przede wszystkim znowu słabą maszynę (choć Bottas i tak rozczarowuje).
(27 Mar 21:12)
MrBigStuff “Poszedł po swoje, po zwycięstwo, które ze sportowego punktu widzenia mu się zwyczajnie należało.”
Normalnie szczęka mi opadła!
Skąd ta pewność że mu się należało zwycięstwo?
Panowie byli umówieni że po ostatniej zmianie utrzymują pozycje ale Vettel zaskoczył go atakiem i lepiej wyszedł do zakrętu nr.4 następnie Webber odpuszcza walkę z godnie z zaleceniami zespołu. Nie dostrzegasz w tym elementu zaskoczenia czy nie podoba ci się fakt że kierowcy robią to co każe im zespół.
Gdyby Rosberga ktoś gonił zespół nakazał by Hamiltonowi go przepuścić.
(27 Mar 22:11)
“Sebastian Vettel zrobił w niedzielnym wyścigu to, czego wymaga się od wielkich postaci, od mistrzów. Wyścigowy charakter wziął górę nad głosem rozsądku, który wielokrotnie pojawiał się w słuchawce. Vettel poczuł krew i zaatakował. Poszedł po swoje, po zwycięstwo, które ze sportowego punktu widzenia mu się zwyczajnie należało.”
Nie wiem czy piszesz , takie fragmenty celowo aby zwiększyć sobie aktywność na blogu ale mam gorącą prośbę – na drugi raz umieść, takie kąski na początku artykułu, wtedy oszczędzisz mi czytania reszty. Ostatnim razem podobny numer był z Massą i Alonso.
Jeśli wg Ciebie wielcy mistrzowie potrzebują, stępionego auta rywala ,żeby go wyprzedzić, to raczej mamy inne pojęcie znaczenia tego miana.
Czy wielcy mistrzowie także prosili zespół aby usuwał im zawalidrogi z trasy ? W sumie być może to ja nie rozumiem , kim jest wielki mistrz i cechy, które nie pasuję wg mnie do Vettela , to książkowe zalety wielkiego mistrza. Poszperam, sprawdzę, dowiem się – człowiek uczy się całe życie.
(29 Mar 09:07)
Praktycznie każdy wielki mistrz miał w swojej karierze momenty, kiedy inni pracowali na niego, z oddawaniem własnego samochodu włącznie. Więc może lepiej poczytaj 🙂
(29 Mar 11:22)
Kogo masz na myśli – Schumachera ? Tego samego objeżdżanego przez Rosberga, który na swoim podwórku praktycznie od początku dostaję baty od nowego kolegi ? Który zdobywał swoje pierwsze tytułu nielegalnym bolidem ? Mamy inne pojęcie wielkości i tu czytanie nie pomoże, bardziej leczenie – nie jestem do końca przekonany ,że to ja jego wymagam.
To moment Vettela trwa już praktycznie 7 lat czyli cała jego kariera, kiedy wszyscy muszą robić na niego. Może się okazać ,że tak mu spłynie cały pobyt w jedynce.
(29 Mar 11:44)
Wiesz, to że interesujesz się F1 od czasów starego Schumachera nie znaczy, że ona tyle lat istnieje ;)Prześledź historię Prosta, Fangio a nawet Senny, każdy z nich potrzebował nieraz wsparcia teamu i drugiego kierowcy.
(29 Mar 12:03)
he ? A kto napisał każdy mistrz ?
(27 Mar 22:51)
Ja mam nadzieję, że ten akapit to jeden wielki sarkazm…
“Sebastian Vettel zrobił w niedzielnym wyścigu to, czego wymaga się od wielkich postaci, od mistrzów. Wyścigowy charakter wziął górę nad głosem rozsądku, który wielokrotnie pojawiał się w słuchawce. Vettel poczuł krew i zaatakował. Poszedł po swoje, po zwycięstwo, które ze sportowego punktu widzenia mu się zwyczajnie należało.”
Jeśli tak, to ten cały tekst to naprawdę dobre podsumowanie tego śmierdzącego antysportem wyścigu. Mikołaj zrobił to wprost, Ty wręcz przeciwnie. Podoba mi się to 🙂
(29 Mar 09:10)
Tja Mikołaj, w jego tekstach niezależnie od tego o czym pisze muszą się pojawić 2 elementy – Vettel to rozwydrzony dzieciak, a Robert niezależnie od wyników i dyscypliny to czyste złoto. Po jakimś czasie czytanie tego robi się nudne.
(29 Mar 19:16)
Normalnie ‘lubię to’. Wreszcie ktoś zauważył ogromną stronniczość tegoż dziennikarza. Wiedzę może i ma, szanuję go za to, ale jego nastawianie innych przeciwko jakimś jednostkom (Vettel) i ubóstwiania innych (Kubica) woła o pomstę do nieba.
(29 Mar 23:51)
Hmm, nie wiem czy wiesz, ale to jest blog… A na blogach dość często można się spotkać z subiektywnymi opiniami autora ;).
MRBIGSTUFF dzięki, że chce Ci się powadzić tego bloga. Nie przejmuj się hejterami i rób dalej swoje, bo robisz to świetnie!
(30 Mar 19:52)
Skąd się biorą takie prymitywne trolle..
Wesołych Świąt!
(28 Mar 07:35)
“… Sebastian Vettel zrobił w niedzielnym wyścigu to, czego wymaga się od wielkich postaci, od mistrzów. Wyścigowy charakter wziął górę nad głosem rozsądku, który wielokrotnie pojawiał się w słuchawce. Vettel poczuł krew i zaatakował. Poszedł po swoje, po zwycięstwo, które ze sportowego punktu widzenia mu się zwyczajnie należało….”
Ja również wietrzę w tym sarkazm. Ale póki co czekam na komentarz autora do tych słów. Chciałbym bowiem mieć pewność.
(28 Mar 08:37)
Zachowanie RBR było bardzo dziwne. Przecież strategia Vetela, po tym jak stracił na zbyt wczesnej zmianie na suche opony, z góry zakładała że w po ostatnim pit-stopie będzie miał szybsze opony i zaatakuje. Dodatkowo przy ostatniej rundzie pit-stopów zmieniał 1 okrążenie wcześniej więc bardzo nadrobił do Marka (nagle z 4 s zrobiło się poniżej 1). Skoro zespół nie chciał robić Vetelowi nadziei to po co podcinali (ang. undercut) Marka na ostatnim pit-stopie? Ja myślę, że chcieli mieć Vetela na P1 ale mieli nadzieję że stanie się to już w pit-lane t.j. że Mark wyjedzie za Sebastianem. A skoro się nie udało wpadli w panikę że się rozwalą (znając zapalczywość obu panów). Albo że walcząc ze sobą zniszczą opony i będzie potrzebny dodatkowy pit-stop. Poza tym chcieli oszczędzić silnimi. Błąd szefostwa RBR. Wizerunkowo mają za swoje.
Jak dla mnie tych parę kółek koło w koło uratowało cały wyścig. Poza tym dominowała nuda. Bez Alonso i alternatywnych strategii Lotusa nie ma za bardzo czego oglądać.
(28 Mar 18:45)
Strategia zakładała, że po ostatnim zjeździe po opony Vettel wyjedzie przed Markiem .vettel zjechał na ostatnią zmianę szybciej niż zakładano( by wyprzedzić Webbera) i niż Mark się spodziewał. Webber zjechał na następnym okrążeniu ku zdziwieniu mechaników, aby bronić swojej pozycji. Dlatego jeden i drugi musiał dbać o opony do końca wyścigu. Jak dla mnie to jest początkiem całego zamieszania. Vettel się poirytował, że plan nie wyszedł bo Mark go pokrzyżował. Może odczytał tą wcześniejszą zmianę Marka personalnie i chciał się odegrać( mogę to zrozumieć). Tylko nie podoba mi się w jakich okolicznościach się to stało.
(28 Mar 21:35)
Jeżeli Mark zjechał wcześniej, bo rozgryzł plan Vettela, to tu upada teoria o zmniejszonych obrotach – byłby głupi gdyby ograniczył w ten sposób swoje szanse, widząc w lusterku nadciągającego wściekle “bulteriera”. Zresztą ostra walka trwała tak długo(chodź trzeba przyznać, że była bardzo fair – żadnych chamskich manewrów), że trudno uwierzyć, że któryś z tych bolidów był wysterowany na pół gwizdka.
(29 Mar 09:03)
Mark zjechał wcześniej niż to planowano. Team widzi co się dzieje i próbuje nie dopuścić do równej walki( po pierwsze ze względu na punkty, po drugie ze względu na opony). Pada komenda multi 21 i polecenie oszczędzania silnika i opon. Mark to robi i w błędnym przekonaniu, że wiezie spokojnie bolid do mety. A tu nagle zajączek wielkanocny 🙂
(28 Mar 10:58)
“Swoim niedzielnym wybrykiem Vettel stracił coś więcej niż resztki sympatii kibiców”
Szczerze mówiąc, przy swojej całej antypatii do VET, po raz pierwszy poczułam pozytywne przebłyski. Czyli zupełnie odwrotnie niż to o czym piszesz.
Być może jest to wyjątek potwierdzający regułę. Dodatkowo wynik mojego przekornego charakteru 😉 Pomijam tutaj okoliczności towarzyszące i politykę zespołu. A także wcześniejsze marudzenie VET o “zabranie WEB”- rozbawiło mnie do łez.
(28 Mar 11:20)
Horner: “But then again we had just the same in Brazil the other way round so these things happen.” Webber też wolał nie słyszeć poleceń szefa zespołu w Brazylii 2012. Zemsta Vettela i tyle.
(28 Mar 16:22)
Skoro mówimy o nierównej walce przy ograniczonych obrotach silnika, to czy równą walką jest ruchome tylne skrzydło?
(28 Mar 17:03)
@WOJO- Podaj przykład wyrównanej walki w F1 a ja ci udowodnię że się mylisz.
(28 Mar 18:48)
Button – Hamilton ? Stoczyli kilka równych pojedynków bez ingerencji zespołu
(28 Mar 18:33)
„… Sebastian Vettel zrobił w niedzielnym wyścigu to, czego wymaga się od wielkich postaci, od mistrzów. Wyścigowy charakter wziął górę nad głosem rozsądku, który wielokrotnie pojawiał się w słuchawce. Vettel poczuł krew i zaatakował. Poszedł po swoje, po zwycięstwo, które ze sportowego punktu widzenia mu się zwyczajnie należało….”
Chyba tego nie przemyślałeś do końca. Jeśli sytuacja ( w której po komendzie multi 21, Webber skręca obroty i jedzie spokojnie do mety w przekonaniu, że go wygra, zostaje wyprzedzony przez Vettela, który wykorzystuje to w egoistyczny sposób i oficjalnie ignoruje polecenie zespołu i kolegę z zespołu)jest dla Ciebie ze sportowego punktu widzenia OK i to nazywasz pójściem po swoje zwycięstwo, to wolę nie czytać kolejnych postów i tu nie zaglądać. Wolę zapamiętać ten blog jako ciekawy i konstruktywny jakim kiedyś był. Rozumiem, że sytuacja rodzinna nie sprzyja dodatkowym zajęciom i zmieniły się priorytety, dlatego proponuję skupić się na rodzinie niż pisać takie głodne kawałki.
(30 Mar 07:29)
Człowieku o czym ty k. piszesz?!
Jaką krew?
Wyprzedził kumpla z zespołu, który zgodnie z informacją od szefostwa przestał się ścigać!
Jaki mistrz?
Posadź go w innym bolidzie, choćby Lotusa – się przekonasz jaki z niego “miszcz”.
Jaki wyścigowy charakter?
… mógłbym tak bez końca ośmieszać to co napisałeś.
“Sebastian Vettel zrobił w niedzielnym wyścigu to, czego wymaga się od wielkich postaci, od mistrzów. Wyścigowy charakter wziął górę nad głosem rozsądku, który wielokrotnie pojawiał się w słuchawce. Vettel poczuł krew i zaatakował. Poszedł po swoje, po zwycięstwo, które ze sportowego punktu widzenia mu się zwyczajnie należało. “
(01 Apr 14:21)
“znienawidzone przez dosłownie wszystkich, team orders”
Następnym razem pisz wyłącznie za siebie.
(29 Apr 16:28)
racja
(03 Apr 18:59)
Nie wiem czemu mamy sceptyków Team Orderów?
W każdym sporcie jest matematyka. Np. w rundach zasadniczych zespoły czasem specjalnie przegrywają żeby odnieść później korzyść. Ktoś tam wyżej gadał, że Alonso popsuł wizerunek Ferrari … itd. Większej bzdury nie widziałem/słyszałem – oglądnij sobie autorze tego poglądu na YT jak Todt nakazuje przed metą zwolnić Barricello aby Schumacher mógł wygrać. Jeżeli ktoś w sportach liczy na “sportową rywalizację” to może się przeliczyć… kolarze ćpają, narciarki mają astmę, skoczkowie narciarscy kombinują z krojem strojów, piłka nożna kierowana przez bookmacherów.
Poza tym mam jedną uwagę – wszyscy kierowcy są członkami team i grają drużynowo. Uważam, że autor artykułu niesłusznie uznał Rosberga przegranym. A gdyby tak inny członek teamu Red Bull nie posłuchał poleceń? Np. taki mechanik na polecenie “Zakładamy opony “option”!” uznałby, że lepsze są podstawowe i założyłby SViniakowi inną oponę niż reszta?