Dlaczego krótsze wyścigi się nie sprawdzą?
Liberty Media jest synonimem zmian, które wkrótce mają się dokonać. Trudno więc się dziwić, że jak grzyby pod deszczu pojawiają się nowe lub wracają stare pomysły na “uatrakcyjnienie” wyścigów. Zmiana formatu rozgrywania rywalizacji jest jedną z płaszczyzn, w której dość łatwo można wprowadzić zmiany. Pytanie tylko czy jest to właściwe miejsce i czy modyfikacje mają szansę pozytywnie i znacząco wpłynąć na widowisko?
Wiele osób już zapomniało, co działo się na starcie sezonu, kiedy zdecydowano się zmienić formułę rozgrywania kwalifikacji. Szybkie i nieprzemyślane decyzje sprawiły, że zamiast walki do ostatniej sekundy kibice przez ostatnie pięć minut oglądali pusty tor. Generalnie nie rozumiem potrzeby “majstrowania” przy zasadach rozgrywania rywalizacji, w sytuacji gdy obsada zawodów w zasadzie wyklucza emocje na wysokim poziomie od pierwszej do ostatniej minuty wyścigu.
Zdecydowana większość spotkań piłkarskich, nawet w najlepszych ligach świata, jest daleka od nazwania ich widowiskiem najwyższych lotów. W kolejce trafią się dwa lub trzy dobre mecze i nie zawsze spotkanie rywali z czoła stawki gwarantuje fajerwerki. Czy to jednak powód, aby myśleć o skróceniu czasu rozgrywania meczy? Zamiast 45 minut można przecież zagrać 30, a w dłuższej przerwie zrobić serię wywiadów z piłkarzami, trenerami, masażystami oraz chłopami od podawania piłek, a przy okazji “sprzedać” telewidzom tyle jogurtów i proszków do prania ile się tylko da.
Na myśl przychodzi mi również inne porównanie. Co się stanie jeśli weźmiemy długą i nudną powieść, zmniejszymy jej objętość do absolutnego minimum i wydamy jako nowelę? Nie stanie się absolutnie nic, poza tym, że czytelnik będzie potrzebował znacznie mniej czasu, aby zorientować się, że to co trzymał w rękach nie powinno być dostępne nawet jako umilacz czasu podczas pobytu w toalecie.
To nie zasady, ale rywalizujące zespoły mogą stworzyć widowisko. Nie okładka, ale treść decyduje o atrakcyjności danej pozycji. Często powtarza się, że wyścigi oprócz elementów sportowych powinny mieć w sobie element rozrywkowy. Zgadzam się z tym w zupełności, ale dlaczego próbuje się sięgać po rozwiązania, które dotykają jedynie okładki, a nie wpływają w żaden sposób na zawartość?
Skrócenie czasu rywalizacji wymaga zmian w bardzo szeroki zakresie, a nie zwyczajnego przestawienia ogromnych zegarów Rolexa, które odmierzają czas na torach. Dwugodzinny film jest w stanie pomieścić wiele wątków, w przeciwieństwie do krótkometrażowej animacji, która musi ująć widza w ułamku sekundy i przekazać mu maksimum treści, w jak najkrótszym czasie. Przejście pomiędzy tymi dwoma formami wymaga czegoś więcej, niż tylko skrócenia czasu trwania.
Załóżmy jednak, że dochodzi do skrócenia czasu wyścigów do wspomnianych 40 minut. Czego możemy się spodziewać. Przede wszystkim pozornego spłaszczenia stawki. Kiedy bolidy przetną linie mety różnicy między nimi będą mniejsze o połowę, w stosunku do obecnych, co na papierze będzie wyglądało bardzo dobrze. Realne różnice pomiędzy poszczególnymi samochodami pozostaną bez zmian.
Jeśli utrzymany zostanie przepis o konieczności wykorzystania dwóch mieszanek opon, bo mamy praktycznie gwarancję, że 98% suchych wyścigów będzie rozgrywanych z jedną zmianą. Wszystkie zmiany będą praktycznie wykonywane na przestrzeni kilku okrążeń, co spowoduje, że element strategiczny praktycznie przestanie istnieć. Przewaga wynikająca ze startu na twardszej mieszance również stanie się marginalna. Wszelkiego rodzaju dramaty, wynikające ze nadmiernego zużycia opon lub innych elementów bolidu nie będą miały szansy się wydarzyć.
Pozytywnym aspektem dla niektórych obserwatorów może być fakt, że bolidy przyśpieszą. Krótszy wyścig, to mniej paliwa na pokładzie, a to przekłada się bezpośrednio na czas na stoperze. Mając jednak na uwadze fakt, że sytuacja dotknie wszystkich, to widz nie odczuje żadnej różnicy.
Jedynym sposobem na poprawienie atrakcyjności wyników jest zbliżenie stawki i w tym kierunku powinny iść zmiany. Jeśli przewaga jednego zespołu nad pozostałymi uczestnikami mistrzostw wynosi 0,8 sekundy w trybie kwalifikacyjnym, to niezależnie od czasu trwania rywalizacji, wynik jest łatwy do przewidzenia, a zawody tracą na atrakcyjności. Tego nie da się skompensować dobrą strategią czy wyjątkową dyspozycją kierowcy. Ten dystans jest zwyczajnie zbyt duży, aby można było, w normalnych warunkach, oczekiwać dobrego widowiska.
Jeśli w jakiś sposób udałoby się “zamknąć” pierwszą szóstkę (w ostateczności czwórkę) w 0,6 sekundy, to wszystko, czego potrzebujemy. Wówczas każdy z dwunastu kierowców ma realną szansę pokonać rywali dobrą jazdą oraz odpowiednią strategią. Często mówi się, że kierowca w dobrej dyspozycji jest w stanie dołożyć ekstra 0,2 sekundy i niejednokrotnie widywaliśmy to w ostatnich latach, szczególnie w bezpośrednich pojedynkach partnerów z zespołu. Może trudno w to uwierzyć, ale tak proste rozwiązanie gwarantuje sukces.
Dużo większym problemem jest wyrównanie stawki w sytuacji, gdy budżety oraz możliwości zespołów mocno od siebie odbiegają. Historia pokazuje, że nie da się tego zrobić pisząc nowy regulamin techniczny, a jedynie poprzez zapewnienie wieloletniej stabilizacji. W tym kontekście planowana na przyszły sezon rewolucja techniczna nie wróży nic dobrego. W sytuacji, kiedy możliwości silników mają szansę osiągnąć zbliżony poziom, elementem, który może podzielić stawkę będzie aerodynamika. Będzie potrzeba kolejnych czterech lub pięciu sezonów, aby wypracowane przez bogatsze zespoły różnice ponownie zaczęły się zacierać. Proces ten można nieco przyśpieszyć poprzez standaryzację lub zamrożenie rozwoju elementów, które mogą znacznie wpływać na wydajność samochodów. Warto zacząć od jednostek napędowych, a później przyjrzeć się elementom z nowego podręcznika aerodynamiki.
Ogromną rolę w tym procesie ma do odegrania FIA. Federacja dla dobra serii musi częściej sięgać po niezbyt popularny mechanizm, którym będzie odbierała zespołom możliwość skorzystania z nowych rozwiązań, które zaburzą wyrównany obraz rywalizacji. Podwójny dyfuzor, EBD czy FRIC to systemy, które były zgodne z zapisami regulaminu technicznego w momencie ich wprowadzania, ale ich używanie zostało zakazane. Ucierpiały jednostki, ale sport zyskał i właśnie takiej postawy oczekiwałbym od FIA w przyszłości. Kibice darują sobie regulaminów w sytuacji, kiedy sytuacja na torze zagwarantuje dobre ściganie.
(22 Nov 15:46)
Wszystko ma swoje zady i walety – w momencie gdy zaczniemy wszystko zamrażać to podniosą się krzyki (które i tak już teraz są), że jest nudno bo wszystkie auta wyglądają tak samo i różnią się tylko kolorami. Równie dobrze można by doprowadzić do regulaminów jak w mniejszych seriach, gdzie dostarczane jest całe auto przez jednego dostawce – wtedy liczy się tylko kierowca i ustawienie auta, ale to zabija kreatywność inżynierów. Rozwiązaniem jest kompromis, który będzie bardzo, bardzo trudny do osiągnięcia.
(22 Nov 23:49)
Faktycznie, zapomniałem o zmianach w kwalifikacjach z początku roku.
(23 Nov 11:13)
Ustalić stały regulamin na 6 lat. Wprowadzić homologację auta, 3 jokery na rok pozwalające na jej zmianę oraz trzy typy areodynamiki (wolne, średnie i szybie tory). Ograniczy to wyścig zbrojeń, CFD, symulacje etc.
Pozwolić na kliecie auta (nadwozie i silniki) i zobowiązać producentów do dostarczenia conajmniej dwum zespołom sprzętu na tym samym poziomie – wyrównanie szans.
Ograniczyć elektronikę. Teraz każdy parametr jest pod kontrolą i inżynierowie natychmiast reagują na jakiekolwiek anomalie nim będzie za późno.
Osobiście wróciłbym do ręcznych skrzyń ale niech łopatki już zostaną 🙂
Szczerze mówiąc kibica nie obchodzi wyścig technologiczny, królowa motosportu ma być najszybsza, najgłośniejsza i najtrudniejsza.
Wydaje mi się, że ograniczenie ilości silników jest zupełnie niepotrzebne. Trudniej jest zbudować wydajny i trwały silnik niż wydajny, który po 1000 km wyścigowych nadaje się do rewizji.
W IRL jest jedene nadwozie + 3 dostawcy silników i zdarzają się wyścigi w których jest 11 liderów a prowadzenie zmienia się kilkadziesiąt razy…