Za późno na przeprosiny?
Trzeci rok współpracy McLarena z Hondą miał być punktem zwrotnym, momentem, w którym zespół z Woking ponownie zacznie liczyć się w stawce. Sezon 2016 dawał nadzieję, że taki scenariusz może się spełnić, szczególnie, że to inżynierowie brytyjskiego zespołu przeforsowali własne pomysły dotyczące zmian w sferze aerodynamiki. Rzeczywistość okazała się jednak niezwykle brutalna, a zimowe testy mocno zachwiały wiarą nawet bardzo zagorzałych sympatyków McLarena.
Jest bardzo źle. Powróciły koszmary z 2014 roku i nawet długie patrzenie w okno tu nie pomoże. Liczby nie kłamią, – MCL-32 nie był w stanie pokonać nawet połowy dystansu wyścigu w jednym wyjeździe. Problemy ze źle zaprojektowanym zbiornikiem oleju, który powodował utratę ciśnienia, okazały się jedynie wierzchołkiem góry lodowej. Dużo poważniejsza wydaje się usterka w obszarze zasilania elektrycznego, która mimo wielu zmian konfiguracji jednostki napędowej, nie pozwalała na realizację programu testowego. Pośrednią przyczyną usterki mają być wibracje, które w poprzednim sezonie spędzały sen również inżynierom z Maranello.
Warto zadać sobie pytanie, czy tych problemów nie dało się uniknąć np. poprzez wykorzystanie samochodu testowego, zbudowanego na bazie samochodu drogowego? Odpowiedź na tak postawione pytanie sama ciśnie się na usta, ale tu pojawia się kolejne pytanie – dlaczego tego nie zrobiono? Tutaj dużą wskazówką może być wpis emerytowanego już inżyniera Hondy, opublikowany na forum serwisu f1technical.net. Można w nim przeczytać, że powodem takiego stanu rzeczy jest dążenie od perfekcji oraz ciągła pogoń za poziomem wyznaczonym przez Mercedesa. To pokazuje, że inżynierowie Hondy funkcjonują na nieco wyższym poziomie abstrakcji, a co gorsza McLaren, mimo trzech lat współpracy, nie ma świadomości istnienia problemu oraz kontroli nad procesem produkcyjnym.
W pracach nad każdym projektem trzeba umieć powiedzieć “stop” i przenieść konstrukcję ze świata wirtualnego w warunki, w którym będzie ona pracowała. Dalsze prace rozwojowe mają sens, ale tylko pod warunkiem, że “próba rzeczywistości” dała zadowalające efekty. Niestety w przypadku współpracy McLarena oraz Hondy tego elementu zabrakło, a odpowiedzialność za ten stan rzeczy spada nie tylko na japońskiego producenta.
Analizując sytuację powoli dochodzę do wniosku, że wszystkie problemy, które pojawiły się w trakcie realizacji tego projektu, były wynikiem złych założeń, przyjętych już na starcie. Wiedząc o tym, że Mercedes zaangażował 1200 – 1500 osób do pracy nad projektem, oraz rozpoczął pracę nad nową jednostką na długo przed innymi, przy jednoczesnym błogosławieństwie (czytaj: pomocy) ze strony FIA, czy można było oczekiwać, że Honda w trzy lata zrobi to, co niemiecki producent zrobił w sześć?
Biorąc to wszystko pod uwagę, czy zasadne jest oczekiwanie, że w ciągu dwóch tygodni, Honda wyczaruje wydajną i bezawaryjną jednostkę napędową? Nawet jeśli ten czas będziemy liczyli w miesiącach, a nie tygodniach, to taki scenariusz jest mało prawdopodobny. W tym momencie dochodzimy do informacji, która zelektryzowała dziś cały wyścigowy świat – McLaren rozmawia z Mercedesem. Dla osób znających sytuację nie powinno być to żadnym zaskoczeniem.
Czas kluczowych decyzji nadszedł, a stopień trudności, nawet jak na warunki panujące w królowej sportów motorowych, jest nieprawdopodobnie wysoki. McLaren decydując się na rozstanie z Hondą ryzykuje nie tylko stratę w wymiarze wizerunkowym, ale również zafunduje sobie ogromną wyrwę w budżecie. Honda oprócz dostarczania jednostek wpłaca rocznie do kasy zespołu około sto milionów euro. Obawiam się, że Zak Brown, mimo ogromnego doświadczenia w sferze komercyjnej, nie znajdzie w ciągu kilku miesięcy sponsorów, którzy zasypią tą dziurę. To oznacza, że właściciele zespołu będą musieli dorzucić do interesu, ale ta inwestycja może w dłuższej perspektywie przynieść dobry efekt.
Wiele osób pyta dlaczego już teraz McLaren rozważa tak radykalne posunięcie. Dla osób znających realia rywalizacji to ostatni dzwonek, żeby podjąć taką decyzję. Koncepcje przyszłorocznych bolidów będą nabierały kształtów w ciągu najbliższych tygodni, a układ jednostki napędowej jest podstawową informacją, jakiej potrzebują projektanci. Teoretycznie da się rozwijać równolegle dwa projekty, ale to strata czas oraz zasobów, a jednocześnie zamknięcie wielu ścieżek rozwoju. Forma bolidu Renault (Lotusa) zaprojektowanego pod jednostkę Mercedesa i “przerobionego” w ostatniej chwili pod napęd francuskiego producenta, jest najlepszym przykładem, że półśrodki i prowizorki w tym konkurencyjnym świecie nie mają racji bytu.
BBC sugeruje, że zarząd Mercedesa jest otwarty na ponowną współpracę z zespołem z Woking. To również nie powinno dziwić, bo przyszłość niemieckiego koncernu w F1, jako zespołu fabrycznego, wygląda mgliście. Pojawia się coraz więcej sygnałów, że Mercedes może więcej wygrać wycofując się z rywalizacji będą na szczycie, niż pozostając w niej na długie lata. Dominacja nie będzie trwała wiecznie, a nawet jeśli udałoby się ją podtrzymać na kolejne sezony, to nie będzie ona już tak skutecznym narzędziem promocyjnym.
Kolejny powód, dla którego Mercedes może nie podpisać nowego porozumienia komercyjnego z serią, to zmiana właściciela oraz priorytetów przyświecających rywalizacji. Na chwilę obecną technologia szlifowana w F1 może być i jest przenoszona na grunt drogowy. Wkrótce może się to zmienić, bo przywiązanie do “cywilnej” motoryzacji jest wskazywane jako jedna z przyczyn obecnego kryzysu. Wyszukana technologia hybrydowa, ciągnie za sobą ogromne koszty, które są całkowicie nieuzasadnione z punktu widzenia atrakcyjności rywalizacji na torze. Gdyby szefostwo koncernu zdecydowało się na taki krok, to mocy McLaren z członem Mercedes w nazwie nadal będzie stwarzał wrażenie obecności niemieckiego koncernu w rywalizacji na najwyższym poziomie.
Odwołanie spotkania z mediami podczas ostatnich dni sesji testowej oraz ostatnie komentarze Erica Boulier’a nie pozostawiają złudzeń, że między Woking a Sakurą są ciche dni. Tym razem sytuacja może nie rozejść się po kościach, a Honda urażona flirtem McLarena z Mercedesem może sama spakować walizki i wnieść o rozwód z powodu całkowitego rozpadu pożycia.
Czy jest jakiś inny scenariusz? Być może jest, ale ja go nie widzę. Co z Alonso? Gra idzie o zdecydowanie wyższą stawkę niż nazwisko jednego z najbardziej utalentowanych kierowców w stawce. Gra idzie o przyszłość zespołu…
(17 Mar 15:37)
Fantastyczny wpis pokazujący w jak trudnym położeniu znajduje się Mclaren. Co z tego,że Honda daje silniki za free, co z tego,że wpłaca pieniądze do budżetu, co z tego,że częściowo pokrywana jest pensja najlepszego kierowcy w stawce? EFEKTÓW NIE WIDAĆ.
(17 Mar 16:45)
Jak zwykle wpis na poziomie. Bardzo ciekawe przemyślenia, uważam, że niestety dla Hondy jak i dla McLarena ta historia zostanie szybko zamknięta. Będzie to niesamowity cios dla Hondy, mieli sporo czasu na przygotowanie silnika. Tak jak pisałeś, dlaczego nie wrzucili go np do jakiegoś prototypu Hondy NSX? albo do innego wynalazku? Przecież mogli to godzinami testować na torze a nie tylko na hamowni… No cóż, mlek się rozlało.
(20 Mar 06:44)
To nie jest takie oczywiste. Testując swoją hybrydę np. w hondzie NSX, nie odkryliby wadliwie zaprojektowanego zbiornika oleju, bo to nie te przeciążenia. Poza tym mega istotne jest chłodzenie całej jednostki napędowej, a także poszczególnych jej elementów zamkniętych w nadwoziu McL, a nie innego testowego ustrojstwa, bo to całkowicie odmienne i nieporównywalne warunki.
Honda nie sprostała i nie ma się co łudzić, że coś się tu zmieni.
(20 Mar 20:14)
@pablonzo
Biorąc pod uwagę, że wg obecnych doniesień źródłem wibracji jest spaprana przez McLarena izolacja…
…nie wyszłoby na własnych testach Hondy.
(17 Mar 21:40)
Bardzo ciekawy wpis. Jeśli ta czarna prognoza się sprawdzi to wypowiedzi Alonso przez radio mogą być epickie :-). Jeśli mogę sobie pozwolić na dygresję – FIA! Zostawcie ekologię, dajcie spokój z hybrydami! Niech te dwadzieścia samochodów (samochodów a NIE bolidów) się ściga. Duża moc, TYLKO silnik spalinowy i kierowca. Bez KERS, ERS, DRS i innych …..S. Dowolna ilość paliwa, dowolne opony, dowolność zmian w każdej fazie sezonu we wszystkich aspektach konstrukcji. Do tego jedna zmiana w weekend`owym planie – kwalifikacje tylko w pierwszym wyścigu, później start w odwrotniej kolejności. Kto był pierwszy w poprzedni weekend ten startuje ostatni n następny weekend, kto był drugi ten startuje przedostatni … i tak dalej. To jest moja wymarzona F1
(18 Mar 11:11)
Rozważania o wycofaniu Mercedesa jako zespołu to jedyny racjonalny alternatywny kierunek, ale trudno się spodziewać, żeby Stuttgart teraz ujawnił plany po 2020 tylko dlatego, że McLaren ma problemy.
Wystawienie walizek z dnia na dzień NIE nastąpi, póki co czekamy na majowe zgłoszenia producentów do FIA na sezon 2018 i to jest aktualny horyzont czasowy.
(19 Mar 12:08)
Szanowny Autor widzi szansę odrodzenia się McLarena w wycofaniu się Mercedesa i jednoczesnego powrotu do roli dostawcy jednostek napędowych ?
Doprawdy, najdelikatniej nazywając, karkołomny ten plan ew. powrotu Maka na szczyt.
Skąd pewność, że wtedy Mercedes dalej chciałby współpracy z McL ?
Należy odwrócić rozumowanie.To McLaren jest sobie sam winien takiego obrotu spraw i nikt za niego ginął nie będzie, a także nie powinien. Kwestia ALO nie jest tutaj doprawdy żadnym argumentem.
Argument, mający niejako zmusić do odejścia Merca, w postaci zbyt drogiej technologii hybrydowej, jakoś nie przemawia do; SF, Renault, a nawet do Hondy, bo na nich kończy się lista tych co są samowystarczalni w tym sporcie.
Ta technologia, która była droga u zarania wprowadzenia do serii, jest dzisiaj wyraźnie tańsza, bo taka jest natura rzeczy, które z czasem powszednieją.
(19 Mar 21:24)
Zgadzam się z wpisem, poza jednym – przykład Brawn GP pokazał, że jeśli bolid jest innowacyjny, to zmiana silnika nie musi skreślać konstrukcji. Oczywiście świadom jestem, iż Brawn to przypadek jeden na milion ;]