Liczy się każdy szczegół
Kilka dni temu, w wywiadzie udzielonym szwajcarskiemu dziennikowi Toto Wolff powiedział, że dominacja Mercedesa dobiegła końca. Patrząc na wyniki sobotnich kwalifikacji trudno się z tym nie zgodzić, choć jeszcze niedawno tego typu stwierdzenia wydawały się jedynie grą medialną. Włoski zespół potrzebował zaledwie trzy i pół weekendu wyścigowego, aby wytrącić rywalowi wszystkie argumenty z ręki. Dziś została splądrowana ostatnia świątynia Mercedesa – niezwykłe tempo na dystansie jednego okrążenia.
Mark Gene odnosząc się do przebiegu przedsezonowych testów mówił, że była to najlepsza zima w Maranello od wieli, wielu lat. Nie wiemy dokładnie, co się tam wydarzyło, ale reakcje członków zespołu Ferrari po kwalifikacjach pokazują, że pokonanie srebrnych strzał na dystansie jednego okrążenia było jednym z zadań, do którego mocno się przygotowali. Trudno się dziwić, bo to wydarzenie może być punktem zwrotnym nie tylko w tym sezonie, ale w perspektywie kilku kolejnych lat. Nawet jeśli w niedzielę to kierowca w białym kombinezonie stanie na najwyższym stopniu podium, to włosi podejdą do kolejnych wyścigów z przekonaniem, że mają w ręku narzędzia, którymi mogą pokonać Mercedesa.
Przez trzy ostatnie sezony wszyscy zachwycali się poziomem operacji wyścigowej niemieckiego koncernu. Kilka tygodni wystarczyło, aby zrodziło się pytanie, czy nie było to jedynie złudzeniem, zwierciadłem wykrzywionym przez leżącą na nim jednostkę napędową. Błędy w strategii, nie najlepiej pracujące opony, braki po stronie nadwozia – wszystko można było przykryć tym, co kierowcy srebrnych strzał mieli za plecami. W tym kontekście tegoroczne osiągnięcia Ferrari, mimo, że sezon się dopiero rozpoczął, wyglądają imponująco i muszą budzić radość wśród sympatyków zespołu oraz szacunek wśród rywali.
To jest dzień triumfu Ferrari, ale ja nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Mercedes się całkowicie pogubił – zwyczajnie spanikował. Niemiecki zespół swoim zachowaniem w czasie wyścigu w Bahrajnie zwyczajnie wrzucił Bottasa pod rozpędzony autobus, autobus wypełniony dziennikarzami. Nowy kierowca w ekipie z Brackley znalazł się w krzyżowym ogniu niewygodnych pytań zaledwie po trzech wyścigach. To może mieć ogromne znacznie i ogromny wpływ na całą tegoroczną kampanię. Trzeci wyścig sezonu to zdecydowanie za wcześnie na polecenia zespołowe, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę dotychczasową politykę zespołu. Pozwalając swoim kierowcom na czystą walkę na torze Mercedes zyskał nie tylko sympatię kibiców oraz również masę punktów w klasyfikacji konstruktorów.
Sobotni występ na torze w Soczi pokazał, że Bottas ma mocną psychikę, ale Wolff zamiast pochwalić swojego podopiecznego ocenił jego występ, jako niewykorzystaną szansę. Rzeczywiście, gdyby Bottas poskładał wszystkie najlepsze sektory w jedno okrążenie, to startowałby jutro do wyścigu z pierwszego pola startowego. Jak to się ma do faktu, że Fin jest w ten weekend około 0,4 sekundy szybszy od Hamiltona? Jeśli w bolidzie brytyjskiego kierowcy nie ma jakiegoś problemu technicznego (nie było o tym słowa), to trudno jest mi zrozumieć postawę oraz słowa Wolff’a.
Będąc przy Austriaku z polskimi korzeniami nie mogę nie wspomnieć o rozmowie z Eddiem Jordanem, jaka miała miejsce na antenie stacji Channel 4. Były właściciel zespołu zasugerował, że Alonso w przyszłym sezonie wróci do Renault, Sauber wkrótce zwiąże się z Hondą, a McLaren w tym samym czasie sięgnie po jednostki Mercedesa. Wolff szybko uciął te spekulacje dotyczące nowego klienta, twierdząc, że Honda oraz ekipa z Woking mają wszystko, aby wydostać się z tej trudnej sytuacji. Czy to oznacza, że transfer technologiczny pomiędzy Brixworth i Sakurą już się dokonał?
Niezależnie od partnera Honda zdaje się być zdecydowana kontynuować swoją przygodę z serią. Yusuke Hasegawa podczas piątkowej konferencji prasowej zapewnił, że zarząd japońskiego koncernu nie zamierza wyciągnąć wtyczki z gniazdka. Szef projektu powiedział bardzo ważne i chyba przemilczane przez media słowa, że ostatnie wycofanie z rywalizacji okazało się kosztowne dla japońskiego koncernu, szczególnie w wymiarze technologicznym. Te słowa mogą tłumaczyć filozofię Hondy, aby dojść do wysokiej wydajności korzystając jedynie z własnych zasobów.
Drugą ważną kwestią, którą Hasegawa-san poruszył w ten weekend, była odpowiedzialność za kształt pakietu napędowego w dwóch pierwszych sezonach. Człowiek stojący na czele projektu pierwszy raz potwierdził, w rozmowie z Willem Buxtonem z telewizji NBC Sports, że koncepcja sizo-zero była pomysłem McLarena. To stoi w sprzeczności, ze słowami wielokrotnie wypowiadanymi przez Erica Boullier’a, że japoński producent miał pełną dowolność przy wyborze konstrukcji jednostki napędowej. Dodatkowo padły słowa, że przy obecnej koncepcji Honda czuje się znacznie lepiej i przewidywana wydajność wygląda bardzo obiecująco.
O tym przekonamy się już wkrótce. Sytuacja jest o tyle niejasna, że FIA podając wyniki porównania możliwości jednostek napędowych całkowicie przemilczała sprawę Hondy. To może rodzić pytania podobnie jak stwierdzenie, że wszystkie trzy pozostałe silniki mieszczą się w 0,3 sekundy (symulacja na podstawie danych zebranych w czasie trzech pierwszych wyścigów sezonu wykonana na pętli toru Circuit de Catalunya). Renault zdaje się być zdecydowanie dalej nawet jeśli weźmiemy pod uwagę, że Red Bull nie jest w najlepszej formie, a ekipa fabryczna francuskiego koncernu dopiero buduje swoją pozycję. Polityczne posunięcie?
Ferrari jest w doskonałym położeniu, aby odnieść kolejne zwycięstwo. Nie będzie jednak łatwo, bo Bottas w piątek prezentował doskonałe tempo wyścigowe. Bez presji, która z pewnością towarzyszyła mu w czasie poprzedniego weekendu wyścigowego, może być paradoksalnie łatwiej. Dużo będzie zależało od zachowania opon oraz temperatury panującej na torze. Wyższe temperatury będą sprzyjały Ferrari. Jeśli będzie chłodniej Mercedes może mieć swoją szansę. W normalnych okolicznościach, bez samochodu bezpieczeństwa na torze, strategia nie będzie miała dużego znaczenia. “Gładka” nawierzchnia toru w Soczi sprawia, że teoretycznie możliwe jest przejechanie pełnego dystansu wyścigu na jednym zestawie opon. Jeden obowiązkowy postój nie daje zbyt dużej szansy na odwrócenie losów rywalizacji, więc pozycja po pierwszych trzech zakrętach oraz tempo wyścigowe będą kluczowe dla końcowego rezultatu.
Na zakończenie kilka słów na temat problemów, które trapią Mercedesa. Decyzja o xwiększeniu rozstawu osi może mieć w tym kontekście kluczowe znaczenie. Niemieccy inżynierowie szukając zysków po stronie aerodynamiki, najwyraźniej przegapili kwestie związane z wagą oraz właściwościami mechanicznymi samochodu. Tył, głównie w obrębie zawieszenia, jest zbyt ciężki, a cała konstrukcja ma tendencje to “rozjeżdżania” się tylnej i przedniej osi w obszarze temperatur ogumienia. Dlatego tak trudno jest znaleźć niemieckim inżynierom optymalne okno pracy. Duża waga bolidu nie pozwala również na wykorzystanie dodatkowego balastu do zbalansowania samochodu. Jeśli przód pracuje dobrze, to w tylnej osi robi się zbyt gorąco i na odwrót. Barcelona będzie szansą na zmianę tego stanu rzeczy, a testy w Bahrajnie zdarzyły się w najlepszym dla Mercedesa momencie. “Wyścig zbrojeń” będzie kluczowy dla wyników ostatecznej rywalizacji, a w tym momencie trudno przewidzieć, kto odrobi pracę domową lepiej. Ferrari zdaje się być na fali, ale w kwestii zaplecza to niemiecki koncern zdaje się mieć lekką przewagę. Liczyć się będzie każdy szczegół…
Czołowa dwójka zdaje się mieć bezpieczną przewagę nad resztą stawki i jest to bardzo niepokojące. Jeśli fabryki w Brackley i Maranello rozpoczną produkcję kolejnych poprawek, to ten dystans może być jeszcze większy. Martwi szczególnie dyspozycja Red Bulla, który staje się być nigdzie. Trudno uwierzyć, że dyrektywa dotycząca zawieszenia zrobiła tak duże spustoszenie w tegorocznym projekcie Newey’a, ale nie znajduję innego wytłumaczenia dla obecnej sytuacji. Samochód nie wygląda jak nietrafiona konstrukcja, ale bardziej jak praca domowa odrabiana w szatni przed lekcją. Brak docisku jest zauważalny, a Daniel Ricciardo przyznał, że RB13 nie dysponuje większą przyczepnością niż jego poprzednik. Biorąc pod uwagę wzrost szerokości opon oraz możliwości aerodynamiczne, to bardzo mocne stwierdzenie.
P.S. Honda i Sauber? To stanie się jeszcze dziś…
(30 Apr 11:05)
Juz jest info. Honda i Sauber od 2018
(30 Apr 11:07)
Świetny artykuł. Dobrze spędzone kilka minut na lekturze 🙂
(03 May 22:53)
Piszesz Autorze, że problem Mercedesa może tkwić w zwiększonym rozstawie osi.
Sądzisz, że tam nie przeprowadzono odpowiednich symulacji, wnikliwych analiz, bilansowania wszystkich za i przeciw takiego rozwiązania ?
No może jednego elementu układanki nie mieli, tzn. opon, które mają charakterystyki diametralnie odmienne od zeszłorocznych, tak jak z resztą inne zespoły nie miały w kwestii pracy opon większej wiedzy.
Mnie się zdaje, że taką wiedzę ma Ferrari, bo nie mają z nowymi oponami problemów, a wszyscy inni je mają.
Nie wnikam w szczegóły, powiedzmy, że przygotowali się lepiej niż inni do sezonu w kwestii opon.
Dziwi mnie jedynie, że wyłącznie inżynierowie Ferrari górują w tym temacie nad resztą stawki. W wielu poprzednich sezonach nie byli aż tak bystrzy.
Między Ferrari, a Mercedesem różnice są większe, niż wynika to z wyników.
To opony w tej pierwszej fazie mistrzostw decydują. Na razie. Póki co, bo one mogą mieć nawet większą wagę, niż reszta pakietu, jeżeli są optymalnie wykorzystywane.
Zespoły szybko się ich nauczą i SF musi mieć tę świadomość.