FSO odegrało ważną rolę w karierze Buttona?
Czy to możliwe, że polskie przedsiębiorstwo przemysłu motoryzacyjnego pomogło Jensonowi Buttonowi w drodze do fotela kierowcy wyścigowego? Takie sformułowanie to lekkie nadużycie, ale lektura autobiografii kierowcy “Życie na maksa”, która pojawi się w księgarniach 4 kwietnia, zawiera bardzo ciekawą historię z tym związaną. Kiedy ją przeczytałem od razu chciałem się z Wami nią podzielić, ale pomyślałem, że może lepiej byłoby, gdybyście sami mieli okazję o tym przeczytać? Z drugiej strony czekać aż do 4-tego…
Poprosiłem wydawnictwo Insignis o zgodę na publikację wspomnianego fragmentu i wczoraj otrzymałem sakramentalne “tak”, więc nie przedłużając:
Mój staruszek był uosobieniem obrotnego chłopaka z East Endu: zanim zajął się handlem
samochodami, imał się różnych innych zajęć, przez pewien czas był nawet menadżerem
zespołów muzycznych. Zawsze szukał okazji do zrobienia dobrego interesu. Był mistrzem
w zachwalaniu samochodów. „Może nie jest najszybszy, może nie jest najpiękniejszy…” – tu
następowała krótka pauza, podczas której tata spoglądał na auto pełnym czułości wzrokiem –
„…ale jest niezawodny”. Tak jak wszyscy handlarze używanymi samochodami, potrafił też
zgrabnie odpicować każdy wóz. Jedną z jego ulubionych sztuczek było domalowywanie
paska wzdłuż bocznej części nadwozia i wmawianie klientom, że auto pochodzi z limitowanej
edycji, co pozwalało mu podbić cenę o dodatkowy tysiąc funtów. „Nie spotka pan na drodze
wielu takich maszyn”, zapewniał. „Mogę to panu zagwarantować”.
Przez pewien czas sprzedawał w swoim salonie polskie samochody marki FSO –
prawdopodobnie najbrzydsze wozy, jakie jeździły wówczas po naszych drogach. Aby
przyciągnąć klientów, wymyślił specjalną promocję: kup samochód FSO, a dostaniesz wczasy
gratis. Koszt takich wczasów wynosił mniej więcej 100 funtów, ale tata podniósł cenę
samochodu o dwa tysiące i zachwalał tę ofertę jako okazję życia. Przygotował nawet
okolicznościową ekspozycję: wysypał przed jednym z aut stertę piasku i dla lepszego efektu
dorzucił wiaderko, łopatkę oraz plażową piłkę. Voilà! Plaża w salonie samochodowym.
Klienci byli zachwyceni. „Proszę bardzo, oto najbrzydszy samochód pod słońcem, nie licząc
Łady Riva. Dodaję do niego wczasy, których cenę zawyżyłem o dwa tysiące procent”.
„Wspaniale! Gdzie mamy podpisać?”
Brzmi to jak czyste wariactwo, ale tata miał wyjątkowy dar przekonywania. Mówi się
czasem, że ktoś ma gadane – w przypadku mojego staruszka umiejętność ta szła w parze
z cockneyowskim urokiem chłopaka ze wschodniego Londynu.
Tata bywał surowy (przynajmniej w porównaniu z mamą, którą potrafiłem owinąć sobie
wokół palca), ale nigdy, przenigdy nie unosił się gniewem – chociaż muszę przyznać, że
czasem miewał dziwaczne pomysły i zachowywał się w sposób kompletnie dla mnie
niezrozumiały. Kiedy byłem małym chłopcem, miałem gokarta na pedały – był to model
wyposażony w ręczny hamulec. Jeździłem nim wszędzie, gdzie się tylko dało. Uwielbiałem
tego gokarta. A tata pewnego dnia po prostu wyrzucił go na śmietnik.
Nie pamiętam, dlaczego to zrobił – może doszedł do wniosku, że jestem już za duży na
taką zabawkę? A może zrobił to po to, by mnie za coś ukarać? Faktem jest, że gokart był
zupełnie sprawny, a ja z całą pewnością jeszcze z niego nie wyrosłem. Wyrzucenie go było
więc co najmniej dziwne.
Tata był cukrzykiem, a jednym z objawów cukrzycy jest huśtawka nastrojów – być może
to właśnie było przyczyną tamtego niezrozumiałego zachowania. Tak czy inaczej, tego
rodzaju incydenty zdarzały się niezwykle rzadko. Na co dzień mój tata był fantastyczny.
Ubóstwiałem go.
Książka jest pełna ciekawych i nieznanych dotąd historii. Strony szybko uciekają, ale na szczęście jeszcze trochę zostało.
(13 Mar 22:49)
Jedni nazwą to co robił tata Jensona marketingiem.
Pozwolę sobie zauważyć, że to nazywa się świadomym oszustwem i celowym wprowadzaniem w błąd klienta.
“…dokładał wczasy za 100 funtów i podnosił cenę FSO 1500 o 2000 funtów.
Marketing, co nie ? Nie, to zwykłe wyłudzenie.
Zresztą handel to zawsze zmowa producentów/handlarzy przeciwko klientom. Zawsze na ich niekorzyść. To z gruntu złodziejski i nieuczciwy proceder.
Wierzę Jansonowi, że jego ojciec był wspaniałym człowiekiem dla niego i dbał o rodzinę. Bez wątpienia tak było.
Mógłby jednak oszczędzić w swojej autobiografii tych wątków o ojcu-handlarzu, bo to może być bardzo różnie odebrane, a Janson raczej nie chciałby tego rodzaju komentarzy, jak myślę.
(15 Mar 18:48)
@WER
Zawsze szanuję wypowiedzi innych użytkowników, ale użycie zwrotu ” świadomym oszustwem i celowym wprowadzaniem w błąd klienta” jest maksymalnym przegięciem.
Pamiętaj nie kupuj:
– Coca-Coli bo to tylko woda z cukrem o wartości 50 groszy / litr sprzedawane za 3,5zł za litr
– gotowych surówek bo to tylko kilka warzyw o wartości 30 groszy sprzedawane za 4zł
– samochodów, bo to tylko trochę blachy, plastików, pianki o wartości 30-40% ceny końcowej
– (wpisz sobie cokolwiek co codziennie kupujesz w swoim ulubionym sklepie zwanym biedronką i dodaj narzut minimum w wysokości 40-60%)
Jestem ciekaw czym jest wypełniona Twoja szafa, lodówka i garaż skoro tak ochoczo rzucasz tekstami…
(25 Apr 07:41)
Brzmi spoko, będę musiał kupić tą książkę