Rosberg pokazał siłę Mercedesa

Patrząc na wyniki kwalifikacji, oraz na różnice dzielące poszczególnych kierowców trudno nie odnieść wrażenia, że zmiany regulaminowe mocno wpłynęły na układ sił. Słowo dominacja, tak mocno podkreślane w poprzednich sezonach, nagle gdzieś zniknęło. Idzie nowe, idzie lepsze…

Dzisiejszy wynik Rosberga pokazał prawdziwą siłę Mercedesa. Na nieszczęście dla niemieckich kierowców magiczne zaklęcie działa jedynie w kwalifikacjach. Mimo pierwszej linii na starcie o podium dla Mercedesa może być jutro bardzo trudno.

Rosberg wywalczył historyczne pole position, pierwsze w karierze i pierwsze dla Mercedesa od 1955 roku (fot. Mercedes AMG)

Dużo będzie zależało od warunków panujących na torze, które będą miały bezpośredni wpływ na zużycie opon. Zaoszczędzony przez Rosberga komplet miękkich opon może pomóc, ale czy wystarczy na wspaniałe tempo wyścigowe McLarena oraz na pieszczącego opony Saubera?

Mimo, że reprezentanci stajni z Woking ruszą dopiero z trzeciej linii, to nadal są głównymi faworytami do zwycięstwa. Hamilton zaznaczył, że tym razem zespół obrał nieco inną strategię, skupiając się na uzyskaniu dobrego tempa w wyścigu, kosztem kilku dziesiątych sekundy w kwalifikacjach.

Kobayashi, który ruszy jutro z drugiej linii jest chyba jeszcze większą niespodzianką niż wyczyn Rosberga. Inżynierowie Saubera bardzo szybko potrafili przełożyć dobre tempo wyścigowe na kwalifikacje, co stawia obu kierowców w bardzo dobrej pozycji w perspektywie kolejnych wyścigów. Ci, którzy do tej pory twierdzili, że wyniki zespołu są w dużej mierze dziełem przypadku będę musieli to szybko odszczekać. Zaryzykuję stwierdzenie, że kolejne podium jest w zasięgu obu kierowców.

W Red Bull złych decyzji ciąg dalszy. To, co dało w poprzednich sezonach ogromny sukces, wydaje się być teraz zmorą zespołu. Konstrukcja zbudowana w oparciu o dmuchany dyfuzor, nie chce współpracować w sytuacji gdy została go pozbawiona. Mit genialnej aerodynamiki zaprojektowanej przez Adriana Newey’a powoli zaczyna upadać. Vettel ostatni raz nie zakwalifikował się do Q3 bodajże w 2008 roku, co musi boleć zarówno samego kierowcę, jak i zespół.

Nadspodziewanie dobrze spisali się natomiast kierowcy Lotusa, którzy nie błyszczeli w sesjach treningowych. Ciężka praca przy ustawieniach bolidu, w zasadzie do ostatniej minuty trzeciej sesji treningowej przyniosła spodziewany efekt. Jeśli szczęście dopisze, to zespół może wywieźć z Chin spory zastrzyk punktów.

Kierowcy Ferrari znowu gdzieś przyczajeni w okolicy dziesiątego miejsca. Brutalna prawda jest taka, że na więcej ich po prostu nie stać. Niepokoić może fakt, że zespół nie poczynił żadnego postępu, w stosunku do tego, co widzieliśmy w pierwszych dwóch wyścigach. Chyba tylko trzęsienie ziemi w Maranello może uratować ten sezon. Jeśli ma nastąpić, to mocne i jak najszybciej, bo inżynierowie zdążyli dość mocno wrosnąć w swoje wygodne fotele.

Jak zwykle czekam na wasze opinie oraz proponuję małą zabawę w typowanie jutrzejszych wyników.