Trzy różne scenariusze na niedzielę
Lewis Hamilton kolejny raz pokazał, że jeśli skupi całą swoją uwagę i energię na ściganiu, to nie ma sobie równych. Już trzecia sesja treningowa zdradzała, że brytyjski kierowca trzyma w zanadrzu coś specjalnego. Na to wskazywały czasy sektorów, które dziwnym zbiegiem okoliczności nie ułożył się w jedną całość.
Dzisiejszy dzień to już historia i choć ma ogromny wpływ na niedzielny wyścig, to zastanówmy się jakie są możliwe scenariusze. Zanim do tego przejdę chciałbym zwrócić uwagę na element, który nie został dostrzeżony przez media głównego nurtu. Na obu kierowców Mercedesa pracuje (tylko) jeden zespół strategów prowadzony przez Jamesa Vowlesa. W dotychczasowych wyścigach interes zespołu był na pierwszym miejscu, więc kluczowa była walka z rywalami. Tym razem takie podejście odbiega Hamiltonowi szanse na odwrócenie losów rywalizacji jeszcze przed jej rozpoczęciem. Z jednej strony można powiedzieć, że walka o tytuł jest wypadkową dyspozycji kierowców w trakcie całego sezonu. Patrząc z tej perspektywy zespół nie powinien zmieniać swojego nastawiania, ale wszyscy mamy świadomość, że tak nie będzie. Wielokrotnie w przeszłości widzieliśmy, że partnerzy z zespołu potrafią sobie pomagać, gdy jeden z nich ma szanse na tytuł, co w normalnych okolicznościach nie miałoby miejsca.
Najprostszym rozwiązaniem byłoby przydzielenie każdemu z kierowców własnego zespołu, ale obawiam się, że z punktu widzenia dostępnych rozwiązań technicznych oraz dotychczasowej praktyki nie będzie to możliwe. Wszystko wskazuje na to, że wspomniany James Vowles będzie musiał jutro błyskawicznie zmieniać strony szachownicy, ruszając raz białymi, a raz czarnymi pionkami. Będzie to o tyle trudne, że zadaniem Hamiltona jest zepsucie wyścigu Rosberga, a jednym z elementów, który na to może pozwolić, jest zniszczenie jego strategii wyścigowej. Gdyby tytuł zależał tylko od zwycięstwa, to wówczas obu kierowców można posłać w bój z identyczną strategią i zostawić samych sobie na torze. Tutaj sytuacja jest zdecydowanie bardziej złożona. Nie chciałbym być jutro w skórze strategów Mercedesa.
Rosberg może jutro zapewnić sobie tytuł już w pierwszym zakręcie. Jeden “przypadkowy” ruch, którym zabierze Hamiltona razem z sobą wystarczy, aby około 14:07 otwierać szampana. Mając w pamięci kwalifikacje do GP Monako w 2014 to nie jest scenariusz, który należy całkowicie odrzucać. W mojej ocenie szanse na jego realizację wynoszą nie więcej jak 6%.
W czasie trzeciej sesji treningowej obaj kierowcy Mercedesa narzekali na pracę hamulców. Jeśli w bolidach niemieckiego zespołu dzieje się coś złego, to zwykle ma to bardzo poważne konsekwencje. Ekipa z Brackley ma tego świadomość, więc jutro wszelkie ustawienia bolidów będą raczej w bezpiecznym zakresie. Mimo tego szanse na to, że o tytule zdecyduje awaria jednego z bolidów, określiłbym na 4%.
Hamilton wielokrotnie podkreślał w trakcie weekendu, że jego celem jest start z pierwszego pola i zbudowanie tak dużej przewagi nad Rosbergiem, jak to tylko będzie możliwe. Zdaniem brytyjskiego kierowcy nic tak mocno nie demotywuje i dekoncentuje, jak duża cyfra na wyświetlaczu poprzedzona znakiem plusa. Problem w tym, że to się kupy nie trzyma. Czekanie na cud nie jest w tym przypadku receptą na sukces. To zwykły blef, więc przy tym scenariuszu stawiam 0%.
Brytyjczyk potrzebuje nie tylko zwycięstwa, ale również słabszego występu swojego partnera. Dobra dyspozycja Red Bulla w końcówce sezonu oraz inna strategia nakreślona na ostatni wyścig sezonu, to jego jedyna szansa. Wepchnięcie Rosberga przed przednie skrzydła bolidów rywali otwiera wiele możliwości. Pytaniem nie jest czy, ale kiedy Lewis zdecyduje się na taki manewr. W mojej ocenie pierwsze okrążenia, kiedy stawka jest jeszcze zwarta, są idealne na wstrząśnięcie Rosbergiem. Oczywiście Niemiec będzie miał dużą część wyścigu, aby się pozbierać, ale odzyskanie pozycji na torze w Abu Dhabi nie będzie łatwe. Lewis uważa, że potrzeba około 1,1 sekundy przewago na okrążeniu, aby myśleć o wyprzedzaniu. Jednostka Mercedesa nie oferuje aż tak dużej przewagi nad rywalami, więc trzeba się posiłkować strategią, dobrym manewrem bądź strefą DRS. Rosberg nigdy nie był i nie jest uważany za mistrza w walce koło w koło. Przy takiej stawce podjęcie ryzyka może być jeszcze trudniejsze. Prawdopodobieństwo – 90%.
(27 Nov 22:33)
To liczenie procentów to groteska i stawianie się w pozycji hipereksperta wypadło tu śmiesznie
(28 Nov 07:27)
To liczenie, to zabawa.