Red Bull znowu grozi
Red Bull kolejny raz stawia warunki i grozi odejściem z F1. Co tym razem? Silniki, a dokładnie specyfikacja jednostki napędowej, która będzie obowiązywała po roku 2020.
Helmut Marko w rozmowie z serwisem Autosport zasugerował, że nowa jednostka ma być prosta, tania (do 10 milionów dolarów za pakiet) oraz głośna. Ważnym elementem jest również pojawienie się niezależnego dostawcy, który będzie zawsze oferował wyjście awaryjne.
To nie jest pierwsza i pewnie nie ostatnia sytuacja, w której Red Bull wytacza tak ciężkie działo, ale tym razem nie jest to tylko w interesie ekipy z Milton Keynes. Koszt dostawy jednostek napędowych jest ogromnym obciążeniem dla mniejszych zespołów. Brak niezależnego dostawcy, to również problem natury politycznej, bo zespoły klienckie często podnoszą rękę tak, jak chce tego partner techniczny.
Słowa Marko mogą być też reakcją na pewne sprzeczności, które pojawiły się po ostatnim spotkaniu przedstawicieli producentów jednostek. Toto Wolff powiedział bardzo wyraźnie, że nie ma możliwości zbudowania taniej jednostki w oparciu o aktualnie wykorzystywane rozwiązania. Powodem takiego stanu rzeczy są wysokie koszty zakupu materiałów oraz produkcji. Z kolei Andy Cowell, który jak by nie było nosi ten sam kolor koszuli, stanowczo przekonuje, że nie wyobraża sobie porzucenia obecnych rozwiązań.
Sprzeczne są również doniesienia medialne. Pojawiają się dwie wersje, z których każda zakłada odejście od systemu MGU-H oraz wykorzystanie turbodoładowania. W grze mają być silniki V4 oraz V6 (dwie turbiny).
Trudno z tej “gadaniny” wyciągnąć jakieś konkretne wnioski, a one są potrzebne zanim dojdzie do jakiegokolwiek głosowania. Rozwiązanie zaproponowane przez Red Bulla jest w mojej ocenie zaworem bezpieczeństwa, spadochronem na wypadek, gdyby ktoś znowu na chwilę zostawił inżynierów bez opieki.
Warto bacznie obserwować reakcje przedstawicieli Mercedesa, Ferrari oraz Renault w najbliższych dniach. Powiedzą one bardzo dużo o obecnych nastrojach i czy ewentualna utrata kontroli nad zespołami będącymi na satelicie w ogóle wchodzi w grę. Red Bull wie, że rozbicie tego układu wymaga adekwatnych środków i po cichu mam nadzieję, że FIA się ugnie. Piszę tak nie dlatego, że lubię smak gazowanego napoju w charakterystycznej puszcze, ale dlatego, że takie pociągnięcie za jednym zamachem rozwiązałoby wiele problemów.
(21 Apr 08:01)
Eh…
Po pierwsze, regulaminowy limit ceny od 2018 to 12 milionów euro. Oczywiście, zapewne część materiałów jest droga, ale chyba nie aż tak żeby w ciągu 3 lat nie zejść z ceny o 2 mln.
Po drugie, cena pakietu silnikowego w IndyCar (V6 biturbo, z dość podobnymi limitami wytrzymałości) to milion dolarów, przy czym realny koszt producenta to ok 1,1-1,2 mln.
A jak Red Bull chce niezależnego producenta, to przecież nikt nie broni mu jakiemuś zapłacić za opracowanie silnika. Producenci są na rynku, problemem są tylko pieniądze na rozwój…
(21 Apr 08:56)
Obaj wiemy, że ta obniżka to wielka ściema, skoro jednocześnie zmniejsza się ilość jednostek na sezon. Dodatkowo wspomniane 12 milionów to dość optymistyczna liczba. Jak dobrze liczę 18(22)-1-3=14(18). To daje średnio 4 miliony za jednostkę – dużo w porównaniu z liczbami, które przytoczyłeś.
Z tym opracowaniem silnika na własną rękę, to trochę niepoważny argument. Firma, która robi gazowane dodatki do drinków ma już dwie gigantyczne fabryki i jeszcze ma uruchamiać własną linię produkcyjną jednostek napędowych? Są firmy, które się w tym specjalizują i wystarczy stworzyć odpowiednie warunki, a alternatyw może być nawet kilka.
(21 Apr 14:17)
Przecież nie napisałem, że mają dłubać cylindry pomiędzy puszkami energetyka, tylko że mają zapłacić jakiemuś Cosworthowi czy innemu Mecachrome, który potem będzie sprzedawał silniki po 9 mln za sezon.
(21 Apr 08:35)
Z artykułu nie wynika kto jest autorem takiej groźby, jedynie delikatnie sugeruje że mógłby to być Marko. Stąd moje pytanie – kto dokładnie w RB jest odpowiedzialny za te słowa?
(21 Apr 08:56)
Marko…
(21 Apr 10:52)
Dlatego przyjmę postawę na zasadzie “tak jakbym w ogóle tego nie słyszał” 🙂
Marko od czasu do czasu lubi pomachać pięścią mimo, że w niej forsy nie trzyma.
Gdyby to Dietrich powiedział to myślę, że byłoby to bardziej realne zagrożenie.
(21 Apr 11:49)
Marko to prawa ręka Dietricha, przypuszczam że w tym przypadku obaj są zgodni, w końcu to leży w kwestii Byków by jednostki były tanie oraz była jakaś alternatywa w postaci niezależnego producenta jednostek. W końcu nie dawno sami mieli problem, bo zostaliby praktycznie bez silnika, gdyby nie przeprosili się z Renault.
(21 Apr 11:59)
Zgadzam się z K@milo – Marko ma błogosławieństwo Dietrich’a.
(21 Apr 12:26)
Jeśli będzie niezależny dostawca jednostek w przyszłości, to i tak tylko zespoły z ogona stawki będą z nim jeździły. Wystarczy sobie Coswortha przypomnieć. Najlepszy zespół jaki z nimi jeździł to był Williams, który i tak poszedł do Renault rok później.
(23 Apr 14:35)
Zgadzam sie. Dalej RB bedzie narzekać że slaba jednestka bo nie sadzę żeby ktoś był w stanie zrobic podobną jednostkę jak np. merc czy ferrari a nawet renault.
(23 Apr 11:22)
Jesli F1 ma podazązać z rozwojem technologii to powinna zostawić mguh . który mogłby być standardowy a odblokowac mguk który jest bardzo ograniczany przepisami.
(23 Apr 17:03)
Powiedzcie mi Panowie, z jakiego powodu i w imię czego, taki RBR miałby chcieć i mieć aktualnie najlepszą jednostkę napędową ???
Nie za bardzo potrafię zrozumieć takich klientów, startujących w najwyższej serii wyścigowej świata.
Zupełnie nie ma ona przełożeń w jakichkolwiek aspektach z niższymi seriami, więc ew. przykłady darujcie sobie.
Przecież F1 z definicji jest przeznaczona dla największych graczy wyścigowych.
Co byście nie mówili i myśleli, zawsze będą to producenci.
Widzieliście kiedyś; narciarza bez nart, łyżwiarza bez łyżew, biegacza bez butów ?
Spokojnie… Wiem, że w F1 jest nieco inaczej, bo tutaj konstruktorzy układają się z producentami w kwestii zaopatrywania w jednostki napędowe, bo nie mają innego wyjścia.
Nigdy nie było czegoś podobnego w przypadku Williamsa czy McLarena, gwiazd tego sportu. Nigdy.
Tutaj wychodzi na scenę rozkapryszony frustrat-terrorysta, który ma mieć, bo jak nie, to raz, dwa, trzy…Foch.